O wstydzie

Anna Litwinek / 24-04-2016

Zatrzymaj się, zamknij oczy i myśl skórą. Delikatne kulki toczą się w dół po twoim ciele. Mnóstwo subtelnych palców dotyka, głaszcze ledwie dotykając. Mocniej niż zazwyczaj, bardziej świadomie czujesz materię swojego ciała, jego cząstki poukładane w zamkniętą strukturę. To ty. Ale jest też pewien dyskomfort. Mały wewnętrzny protestujący głos: dlaczego ona każe mi stać nago? Już zrobiłem co miałem, umyłem się tam, gdzie trzeba. Teraz pora się ubrać. Ja, to ja schowany pod warstwami, ukryty przed oceniającymi spojrzeniami.

Skąd ten głos? Skąd ta niechęć do pozostania nago? Ten opór, któremu codziennie nieświadomie ulegamy, by jak najszybciej zawinąć się w ręcznik, bieliznę, t-shirty i dżinsy? Co to za wstyd przed sobą samym?

„Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd.” mawiał Seneka Młodszy, a cytat ten można znaleźć obecnie pod wypowiedziami usprawiedliwiającymi pogardę dla tego co dozwolone, a przy tym nietypowe, odmienne, inne. Taki to ludowy wstyd wchłonął antyczną mądrość i narzuca mniej licznym większościową swą wolę. Wstyd przecież nie chodzić do kościoła. Wstyd pozwolić dziecku płakać i nie uciszać. Wstyd przyznać, że się głosowało na PiS i wstyd jeść ośmiorniczki, gdy płoną lasy. Chowamy swój wstyd pod metrami ubrań z chińskich szwalni i za warstwami tkanin okiennych, bo przecież przed sąsiadami ze wstydu można spłonąć, a spaleniznę w korytarzu czuć wszyscy będą. Wstydu się można najeść przez Magdę Gessler i w przymierzalni, gdy wieszakom sklepowym skończą się numerki rozmiarów. Wstyd jeździć jak baba i wstyd nie znać Lewego. Wstyd głośno się śmiać i wstyd trzymać tą samą płeć za rękę. Aż trudno wyliczyć ile spraw może wpędzić nas w zawstydzenie, tym bardziej gdy wraz ze zmianą otoczenia zmieniają się przesłanki. To, co czyha na nas w małym mieście niekoniecznie ma znaczenie w Warszawie. Poglądy, które wypada prezentować w miejscu pracy trzeba często odmiennie przedstawić w gronie prywatnym.

Wstyd to czy konformizm, czy też jedno wynika z drugiego? Wolimy się dopasować, by nie wytykano nas palcami, choćby te palce miały brud pod paznokciem, który budzi w nas niechęć i politowanie. Ale lepiej jednak niech nie wytykają, bo a nuż ubrudzą. I będzie wstyd.

Gdy jedni odmieniają wstyd przez wszystkie przypadki, drudzy wydają się w ogóle nie znać zasad poprawnej i to już bynajmniej nie tylko politycznie polszczyzny. Jak przez mgłę przebijają się w mojej pamięci uwagi babci: nie przezywaj, nieładnie, nie wolno tak brzydko mówić. Może wy też mieliście takie babcie. I może oni, tam rządzący, również. Cóż, kiedy mgła coraz gęstsza i wskazówki babć przesłania. W modzie teraz używanie na forum publicznym epitetów, krzywdzących kategorii, sortów,  a wręcz wulgaryzmów. Bezwstydnie, można by rzec. Obrzucanie się wyzwiskami z ulicy wspięło się na salony, zagościło w medialnych wypowiedziach. Trzeba przy tym przyznać, że zniknęło nagle z listopadowego marszu niepodległości i innych podobnych wydarzeń, a pojawiło się... no cóż coraz częściej w narodowych wyzwolonych od tego bezwstydnego pluralizmu mediach. Na ulicy cicho i ciszej tam nad tym KODem, a na łamach i poselskich ławach coraz głośniej. Już samo zapytanie: pani posłanko, czy pani nie wstyd, może zostać potraktowane jako obelga i z krzykiem oprotestowane. No bo jako to? Co to za określenie? Posłanko!? Genderyzmem w twarz, z półobrotu?

Duża część Polaków ma jednak głęboko w poważaniu gender, marsze, mgłę, gadające głowy i ogólnie wybory. Codziennie dokonuje małych acz istotnych, podwawelska, czy żywiecka, z cukrem, czy bez, brać parasolkę, czy nie. Warszawa ze swoją obnażoną syrenką i spalonymi mostami jest odległa niczym Międzynarodowa Stacja Kosmiczna i podobnie dryfująca na obrzeżach realnej codzienności. Czy można Polaków winić, że z oddalonej od stolicy perspektywy awantury polityczne ogląda się jak kolejne odcinki tego samego od lat serialu? Twarze się zmieniają, czarne owce pojawiają i znikają, wyrodni synowie wyradzają i powracają, ale życie proszę państwa to jest życie i w awantury się mieszać nie trzeba, bo wstyd. A co trzeba? Nosić ciepłe skarpety. I czyste buty. Można też czasem odwrotnie. I puszczać panie przodem. I kochać dzieci. Jak dorosną niech wyjadą, bo to przecież wstyd i porażka, żeby w takim kraju zostały. A czy my kiedykolwiek poczujemy wstyd, że im taki kraj zostawiliśmy?