Kolory Teksasu

Anna Litwinek / 01-04-2016

Może to wpływ pojawienia się wiosny? Może słońca, które zabarwiło moje szare komórki? Nie wiem, ale odwołuję wszystko co pisałam o wypranym z kolorów Teksasie. Teksas jest kolorowy jak sto diabłów przebranych na love paradę. I nawet dla poparcia moich słów wrzucę tu sto zdjęć. No może mniej, ale w końcu wszechobecna kultura obrazkowa zobowiązuje i na pewno ucieszycie się, że możecie też coś pooglądać :)

Sto kolorów: zielony.

Przedziera się przez piaskowe mury stylizowanych na meksykańską architekturę budynków, pseudoceglanych zewnętrzną okładziną komfortowych rodzinnych domów z przedmieść, skromnych i prostych a licznych budowli sakralnych stróżujących na każdym skrzyżowaniu dróg. Zieleń niskich rozłożystych drzew, przydrożnych kaktusów, pielęgnowanych ogrodów, chwiejących się palm. Zieleń, powoli, a stanowczo powracająca do Teksasu wraz z wiosną. Zieleń w nadziei na pogodny dzień. Zieleń na Świętego Patryka. Zieleń mango i awokado, papryki jalapeno i melona. Wyliczanka i gra w zielone.

Sto kolorów: czerwony.

Najbardziej banalne zachodzące słońce, które wszystko zabarwia na czerwono. Nieznośnie mdłe na zdjęciach, powalające niezmiennie na żywo. Czerwień neonów i szyldów przydrożnych steak house'ów z duchem czerwonej krwawo podawanej wołowiny unoszącym się nad dachami barów i parkujących przy nich czerwonych krążowników szos z emblematami poroża byka jako biżuterią. Ale też czerwień radośnie pokojowa meksykańkich potraw i wdrukowanych w historię i pejzaż Teksasu kulturowych motywów. Czerwień kwiatów, gorących temperamentów i serc, szczerych uśmiechów. Czerwień w strojach, koktajlach, miąższu pomarańczy czipsach Pringles.

Sto kolorów: niebieski.

Haftowane błękitem letnie sukienki, codzienne poranne niebo zanim wypali je żar słoneczny. Oko ptaka na drzewie za moim oknem i oczko w pierścionku uśmiechniętej pani spotykanej codziennie w sklepie. Niebieski płynny detergent, który powtarzalnie wlewam do pralki we wspólnym lundry roomie, w którym zagadują mnie wciąż nowe twarze, gdzie zamieniam swoje znoszone ubrania w świeżość, a językową nieporadność w coraz bieglejszą sprawność.

Sto kolorów: żółty.

Kolor żółty to ja. Wypełniona słońcem po uszy już na przedwiośniu. Jak nigdy przedtem w życiu.